myślę, że z moim zdrowiem coś nie tak. generalnie- nastała jesień, a każdy wrażliwiec wie z czym wiąże się taka jesień - (i w suw i we wro ten sam ból), deszcz, chłód, słota, okresowe załamanie. 'w zdrowym ciele zdrowy duch'- jakże mądre zdanie, niedoceniana prawda.
przytulam się do Jego pidżamy,tak jakby był obok.dzisiaj, gdy brak wsparcia przejaśnień natury, doceniam ludzkie ciepło i miękkość męskiego uścisku. dzisiaj szczególnie jestem na to bezbronna. a gdy Go nie ma, zastygam i pozwalam ustom pierzchnąć, o, jakże to patetycznie zabrzmiało. . .
29.10-04.11 zaliczam pierwsze rozbicie na podłożu poczucia przynależności. jestem bliżej niż kiedykolwiek rozważań nad brakiem przynależności jakiejkolwiek w ogóle.
07.11 ogrzewa mnie, zastygłą w niezrozumieniu, kubek zupy i łyk piwa, chwile sam-na-sam ze sobą spędzam mało romantycznie.
na szczęście, nerwobóle i nowa para spodni są skutecznym uderzeniem w, bujający w obłokach, *mój łeb*. chyba skutecznym. (Dawid wracaj!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz