"Jedni cytują Biblię ("Na początku było Słowo i Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo"), inni przywołują do pomocy genetykę, twierdząc, że zdolność mówienia to nic innego jak tylko wynik ewolucyjnej mutacji pewnego genu na chromosomie Y. Dzięki temu ludzie mają w mózgu obszary odpowiedzialne za mowę.
Jeszcze inni nie opowiadają się po żadnej stronie i mieszają genetykę z religią, twierdzą, że Bóg, tworząc życie we wszechświecie, przemawiał słowami CCAAGTTA, TAGGCCAA lub podobnymi, wyrwanymi ze słownika genomów mrówek, grzybów, bakterii, motyli, ludzi. Tak twierdzą głównie wierzący w Boga biolodzy, którzy owładnięci są ideą ciągłości ewolucji i nie przyjmują, że cokolwiek mogło powstać ot, tak sobie. Antropolodzy i lingwiści uważają natomiast, że wyjątkowa zdolność do tworzenia i komunikowania się słowami została przyporządkowana przez Naturę i Boga wyłącznie człowiekowi. Jak na razie, na początku trzeciego tysiąclecia, wyłącznie ci drudzy mają rację. Zwierzęta, jeśli mówią, to tylko w bajkach i w kreskówkach dla dzieci. Milczą nawet w wigilijną noc. Gdyby było inaczej, protokoły ich podsłuchanych rozmów już dawno można by przeczytać w Internecie. Słowa wypowiada jedynie człowiek. I to jest zachwycające...
Faktem istotnym dla wszystkich- często zupełnie nie uświadomionym- jest to, że człowiek nie istnieje tak naprawdę dzięki mowie. To zdolność mówienia i zdolność do miłości są jedynymi i niepowtarzalnymi wykładnikami jego fenomenu.
Ale mowa jako nosiciel postępu nie jest tym, co tak naprawdę zachwyca ludzi. Zachwycające w słowach jest to, co dzięki nim przeżywamy. I jakie przeżycia można nimi przekazać innym.
Od wynalazku Gutenberga z Moguncji słowa znalazły swoje miejsce w książkach i gazetach. Zachwyceni tym wynalazkiem ludzie zaczęli pisać. Zachwyt się pomnożył, z liter powstała literatura.
Używając trzydziestu dwóch liter można napisać i utrwalić nieskończenie wiele słów. Fascynacja słowem w książkach to nie tylko fascynacja informacją, którą te słowa niosą. Gdyby w beletrystyce zastosować matematyczny model Shannona, to okazałoby się, że większość literackich przekazów jest szumem, a nie informacją. Pomimo to ludzie chcą byc zatopieni w tym szumie, znajdują w nim bowiem inspirację fantazji i początek chemii własnych emocji. " Na początku było Słowo..."
Jeśli faktycznie Bóg jest Programistą, to i na "początku" Internetu Biblia się nie myli. Na początku Internetu (ponad trzydzieści lat temu) pojawiło się bowiem słowo. Nawet jeśli miało być inaczej."
frag. "Intymnej teorii względności" Janusza Wiśniewskiego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz