od dłuższego czasu łapię wszelkie okazje do tego, by ktoś w twarz wykrzyknął mi "ogarnij się!" i zrobił mini-lewatywę duchowych wnętrzności. wydaje się, że jest tak daleko do czegokolwiek, tak ciężko by przetrwać, że najważniejsze dopiero przed, a chwile umykają i wraz z nimi ucieka wszystko,na co mogę liczyć. wszystko, czego najbardziej w świecie pragnę, ucieka mi właśnie teraz, w tej chwili, gdy o tym marzę i na to czekam. czekanie zabija we mnie świadomość własnej mocy do czynienia zmian i do dotykania niemożliwego. właściwie, to budowanie sztucznych granic między tym, co niewyobrażalnie piękne i niedostępne, a tym co szare, zwykłe i codzienne sprawia, że w rzeczywistości prosta droga staje się długą, krętą, niepewną ścieżką, na którą nie każdy może sobie pozwolić. te wszystkie bzdury robią nam pranie mózgu, tak intensywne, że niektórzy do usranej śmierci trwają w przeświadczeniu, że piękne życie jest tylko w książkach i kolorowej telewizji. prawda i piękno tkwi w prostocie,najnormalniejszej rzeczy na ziemi- pomyśl, wstań i zrób to, bez zbędnych pauz i lęków.
wydaje ci się, że szczęście to metafizyka, materia od ciebie tak odległa, że aż bezimienna. bzdury,nikomu niepotrzebne bzdury. żadne liczby tego nie określą, żadna przestrzeń tego nie zawrze. pomyśl wstań i zrób to- tak proste, że aż śmieszne...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz